fbpx

Jaja w Wielkanoc.Czyli bitwa o koszyk w kościele.

Napisałam Ja : Ada | Kosmetomama

Przygotowania wielkanocne z naszymi córeczkami w tym roku ograniczają się do pieczenia mazurków, kolorowania i ozdabiania jajek (razem ze wszystkim co jest w pobliżu tych ,że jajek). To pierwsze na w pół świadome święta Helenki ( w tamtym roku miała miesiąc) i tak na prawdę pierwsze świadome święta Wielkanoce Zosi.

W tym roku poszliśmy na łatwiznę i  zakupiliśmy do farbowania jajek barwniki w płynie, które trzeba pomieszać z wodą. Zosia farbowała jajka a Helenka farbowało Zosię. Helka pofarbowała sobie zęby na zielono, ręce na niebiesko a włosy Zosi na czerwono.  Gdy już wszystko zostało pofarbowane kolorowym pigmentem a moje dzieci wyglądały jak tęczowe smerfy na paradzie równości, zaczęłyśmy pakować kolorowe jajka do koszyczków.

Zosia wybrała sobie koszyk w swoim ulubiony kolorze-truskawkowym. Przez co jajko farbowane przez Zosię łącznie z jej rękami tez musiało do niego pasować, tak też były czerwone ( truskawkowe znaczy się :)

Wyszłyśmy z domu, na szczęście pogoda była dość ładna i trafiłyśmy na lukę w deszczu. Mijałyśmy po drodze wracających ludzi ze święconkami. Jeden koszyki przykuł naszą uwagę szczególnie.  Był to koszyk piknikowy, tak taki duży i głęboki. Pan tachał go z nieudawaną trudnością. Zastanawiam się czy Pan wie ,że koszyk to taki symbol i że jedzenie które się w nim znajdują to tylko niewielkie kawałki potraw a nie cały wielkanocny stół wpakowany do koszyka, no ale cóż, kto bogatemu zabroni?

W kościele tak jak się spodziewałam był szał! Przepychanie się koszykami, wirujące jajka i szaleństwo wpychania swojego koszyka jak najbliżej księdza, hmm, czyżby dalej jego słowa nie docierały do potraw?. Koszyki z potrawami wylansowane były niezmiernie. Teraz już nie ma mody na zwykły koszyczek, z ładną chusteczką i pisankami w środku. Niedługo ludzie do koszyków zamiast jedzenia będą wkładać tablety, IPhony , bo to priorytet, bo kto przy wielkanocnym stole by gadał, a koszyki będzie od Versace czy innego ZNANEGO projektanta.

Przyszedł czas na święcenie, osoby o słabych nerwach (babcie w moherach) zaczęły głosować do osób ,które chciała jeszcze rzutem na taśmę zostawić koszyk do święcenie:

Tu nie ma miejsca proszę Pana, na Pana koszyk, niech Pan se poczeka do następnego święcenia, bo Pan mój koszyk zasłania.

Inna babcia miała pretensje do jakiejś mamy ,że nogi jej dziecka ( podnosiła córkę żeby zobaczyła co się dzieje podczas święcenia koszyków, ale las moherów jej zasłaniał) są za BLISKO! koszyka z jej (niebawem) święconym pokarmem.

Stół był długi więc ksiądz chcąc poświęcić wszystkie koszyki musiał obejść go wokoło. Moją mistrzynią ceremonii okazała się jednak babcia, która biegała za księdzem z koszykiem, bo nie trafił wodą święconą w jej koszyk…

Wreszcie nadszedł czas na AMEN!. Wszyscy znowu stoczyli bitwę, aby zabrać swój koszyk, depcząc przy tym dzieci, które nie zdążyły umknąć z drogi. Zastanawiam się czy ci ludzie tak RZUCAJĄCY się na koszyki myślą ,że ktoś inny je im zabierze? No nie wiem.

Wracając z kościoła, koszyk Zosi dziwnie opustoszał. Doszłyśmy do domu i został w nim tylko fioletowy (niejadalny) kurczak, bo dziecko tak mi od tych wrażeń zgłodniało ;)

WESOŁYCH ŚWIĄT!

 

(Visited 289 times, 1 visits today)

Napewno też to polubisz !