fbpx

Powiem Wam szczerze, że przed urodzeniem dzieci miałam w nosie ćwiczenie mięśni kegla. Nawet nie do końca wiedziałam gdzie się one znajdują.  Nie uważałam, że ta wiedza i wgłębianie się w temat będą mi do czegoś przydatne tym bardziej, że nie miałam z nimi żadnych problemów. Przynajmniej tak mi się zdawało.

Moja Pani Ginekolog mówiła mi wtedy, że moje mięśnie dna miednicy są aż nad to spięte i że jak będę rodziła w przyszłości naturalnie mogę mieć przez to problemy. Pomyślałam sobie “Kurcze to chyba dobrze, że są spięte a nie takie rozklapane!” a druga myśl ”  “No trudno, do ciąży mam jeszcze czas a co dopiero do porodu pierwszego dziecka “.

Czas mijał a ja może od czasu do czasu coś tam ćwiczyłam ( chociaż wydaje mi się, że ćwiczenie to za dużo powiedziane) Moje ćwiczenia wyglądały tak, że zaciskałam mięśnie kegla podczas sikania, co potem okazało się bardzo złym pomysłem o którym naczytałam się  w internecie. Wtedy jednak o tym jeszcze nie wiedziałam. To był mój test –  zaciskałam mięśnie żeby sprawdzić czy jest ok. W moim mniemaniu było.

Ale się wtedy myliłam!!! Nie dość, że dodatkowo jeszcze powodowałam w mięśniach dna miednicy wzmożone napięcie (nie umiałam ich rozluźniać), to podczas porodu miałam wielki problem z urodzeniem Zosi naturalnie. Nie mogłam się rozluźnić i rozwarcie nie postępowało przez 12 godzin. Kiedy wreszcie się ( po znieczuleniu) udało urodzić Zosię, miałam nacięte kroczę i 10 szwów. 

Jak możesz się domyśleć rekonwalescencja trwała dość długo. W następnej ciąży też nie doceniłam ćwiczeń mięśni kegla.  2,5 roku później pojawiła się Helena. Sytuacja wyglądała podobnie choć poród trwał nie 12 a 6 godzin. 10 szwów, długa regeneracja. Tym razem zaczęłam się interesować tematem ćwiczeń mięśni kegla  ( dna miednicy) już wiedziałam, że są one bardzo ważne i odpowiadają  między innymi za trzymanie macicy -żeby nie wypadła –  po porodzie przy np. wysiłku, lecz moja wiedza była wciąż ograniczona.  Zaczęłam jednak podejmować pojedyncze próby ćwiczeń. 6 lat temu jednak nie było tak wielu miejsc w których można było przez internet chociaż dowiedzieć się o prawidłowym ćwiczeniu tych mięśni, nie mówiąc już o mojej wiedzy dotyczącej fizjoterapeutki uroginekologicznej. 

Temat trochę upadł. Widocznie wtedy nie przeszkadzało mi to jeszcze tak bardzo. Po Helce pojawił się na świecie Jacek. Poród z nim trwał 4 godziny,  to jedyny poród, który dobrze wspominam. Spokojny, bez pośpiechu jedynie z 2 szwami.

Po tylu porodach naturalnych jednak nie czułam się dobrze ani psychicznie ani fizycznie, bo oprócz sporej nadwagi + 25 kg od wyjściowej wagi, moje ciało przestało mnie słuchać. 

Nie mówię tu tylko o intymnych relacjach, bo większość z Was wie, że po pierwszym czy po drugim porodzie jest już inaczej, trudniej, mniej komfortowo. Nie mówiąc o trzech porodach naturalnych. To musiało się tak skończyć, zaniedbanie mięśni dna miednicy przez tyle lat.

Zaczęłam jednak odbudowę swojego “życia” od pracy nad mięśniami, które było widać ( pośladki, uda, brzuch – moja zmora) wydawały mi się bardziej istotne. Znowu olewając te tak naprawdę najważniejsze czyli mięśnie głębokie – mięśnie dna miednicy. Aby poprawić sylwetkę i kondycję zapisałam się na kung fu z elementami cross -u i walki. Zajęcia były cudowne i chodziłam na nie 3-4 razy w tygodniu. 

Po jakimś czasie jednak gdy ćwiczenia nabrały innych elementów  zauważyłam, że mam problem. Problem bardzo wstydliwy dla wielu młodych kobiet po porodzie. Umówmy się mam lat 35 a nie 60, a tak właśnie sobie nietrzymanie moczu podczas podskoków czy kichania wyobrażałam zdecydowanie po 60 -tce. Nie mogłam wykonywać podskoków, skoków na skakance, pajacyków. Poza salą treningową nie mogłam skakać na trampolinie z dziećmi. To wszystko mnie frustrowało i powodowało, że nawet stracenie kilogramów nie dawało mi takiej satysfakcji, bo problem pozostał a ja czułam się jak gorsza, niesprawna kobieta. 

Wtedy moje poszukiwania metody, która mnie uratuje od tego problemu znacznie się zagęściły. Znalazłam stronę internetową, która oferuje ćwiczenia online ( nagrany kurs) z fizjoterapeutką uroginekologiczną. To była pierwsza styczność ze specjalistką tego typu. Do tej pory nie wiedziałam, że są specjaliści, którzy dbają o zdrowie kobiety w ten sposób.

Dostęp do kursu wykupiłam na miesiąc. Na kursie dowiedziałam się, że mięśnie dna miednicy są ogromnie ważne a ich odpowiednie ćwiczenie i uwaga ! rozluźnianie jest bardzo istotne w prawidłowym funkcjonowaniu tych mięśni. Na kursie  uświadomiłam sobie, że są to mięśnie jak każde inne co znaczy, że muszą być tak samo ćwiczone. Nie da się ćwiczyć tylko jednej partii żeby cały organizm był w dobrej formie. Trzeba ćwiczyć też te mięśnie, których nie widać a które są bardzo istotne czyli mięśnie głębokie do których należą mięśnie kegla także. Co więcej mięśnie kegla oprócz kontrolowania naszego pęcherza przy kichnięciu , satysfakcji w pożyciu z partnerem, powodują też że brzuch ( jego dolne partie) wyglądają lepiej na co dzień bo mięśnie kegla je podtrzymują. 

Uwagi Pani fizjoterapeutki wzięłam do serca i wchodziłam na stronę codziennie przez 4 tygodnie. Sesja ćwiczeń trwała około 15 minut. Pierwsze efekty przyszły właśnie po tym czasie. Więc pomyślałam sobie, że “Już spoko, jest lepiej to może już ćwiczyć tak często nie muszę”. Zaczęłam ćwiczyć  3-4 razy w tygodniu a potem coraz rzadziej. Po 4 tygodniach skończył się abonament, który kosztował mnie 50 zł. Nie wykupiłam go ponownie. I to był błąd bo problemy wróciły. Pewnie nie tyle wróciły co były zamaskowane przez moją aktywność, która w tamtym czasie była też trochę inna ( mniej podskoków itp) 

Próbowałam ćwiczyć sama, ale niestety przy natłoku obowiązków zawsze było później , później i tak odpuściłam i wszystko co sobie wytrenowałam przepadło. Temat nietrzymania moczu powrócił. Zapisałam się więc do fizjoterapeutki uroginekologicznej na wizytę . Pani magister najpierw przeprowadziłam ze mną szczegółowy wywiad a potem zrobiła mi badanie elastyczności i napięcia mięśni ( musiałam napinać mięśnie i je rozluźniać) było to badania palpacyjne.  Po tej części wizyty nastąpił kolejny etap czyli badanie aparaturowe sondą dopochwową, która mierzy jaką siłę, napięcie i wytrzymałość mają moje mięśnie dna miednicy. Pomyślałam wtedy sobie, że fajnie byłoby mieć takie urządzenie w domu bo gdy widzisz jak mięśnie pracują możesz to w jakiś sposób kontrolować. 

Badanie pokazało, że mięśnie mam osłabione. Potrafię je zacisnąć na krótko i nie panuje nad wszystkim co w moim ciele się dzieje podczas pracy z tymi mięśniami. Po badaniu dostałam zestaw ćwiczeń do domu i zapisałam się na kolejną wizytę, która miała być za około 6 tygodni. Koszt jednej wizyty to około 250 zł z badaniem aparaturowym. Po mimo świadomości jak ważne są to ćwiczenia wykonałam je może kilka razy. Miałam wrażenie, że nie jestem w stanie stwierdzić czy moje mięśnie pracują tak jak powinny i tam gdzie powinny ( podczas ćwiczeń miałam uruchamiać  różne partie mięśni dna miednicy). Potem wybuchła epidemia koronawirusa. Dzieci w domu, brak czasu dla siebie i koniec ćwiczeń. 

Któregoś dnia przeglądałam facebook i wyskoczyła mi reklama urządzenia do ćwiczenia mięśni dna miednicy ( kegla) przyrząd ten nazywał się Pelvifly kGoal. Zainteresowało mnie to mocno i pomyślałam, że może to będzie moją ostatnią nadzieją. Więc zagłębiłam się w temat. Urządzenie wyglądało jak podłużna bańka w niebieskim sylikonie. Przechodząc na stronę producenta zobaczyłam, że urządzenie jest stworzone przez kobietę i to Polkę. Jakie było moje zdziwienie młodą Polkę panią Dr Urszulę Herman. To mi się spodobało, bo nie do końca jestem w stanie uwierzyć, że mężczyzna choćby był najlepszym specjalistą jest w stanie stworzyć tak intymny przyrząd do ćwiczeń dla kobiet. 

Pomyślałam sobie “A co – zaryzykuję!”  Pomyślałam też, że mogłabym stworzyć z tego możliwość współpracy i dostarczyć po przez testy, moje doświadczenia i wpis na blogu wiedzę dla  wielu kobiet głównie po porodzie, które mają ten sam problem co ja. Wysłałam propozycję współpracy do firmy PelviFly odnośnie chęci testów i mojego problemu. Dostałam szybką odpowiedz i po weryfikacji został przysłany mi aparat. Był zapakowany w tubę a w niej urządzenie, kabelek do ładowania, woreczek oraz instrukcje obsługi. 

Pelvifly-kgoal-recenzja-aparatu

Poczytałam i okazało się że oprócz bardzo sprytnego i łatwego w obsłudze urządzenia jest też fenomenalna w swojej prostocie aplikacja, która wizualizuje pracę mięśni na ekranie telefonu po przez różne gry np. pszczoła ( to twoje mięśnie) i kwiatki, które siłą mięśni kegla trzeba zebrać na różnych wysokościach. To oczywiście jedna z możliwości aplikacji od urządzenia PelviFly kGoal. Sama aplikacja okazała się być dla mnie dobrą motywacją bo po pierwsze dostaje powiadomienia czy pamiętam o ćwiczeniach i czy dziś ćwiczyłam.

nietrzymanie-moczu-urządzenie-do-cwiczeń

Drugą rzeczą którą cenię w tej aplikacji jest możliwość  po każdym treningu zajrzenia w  raport w aplikacji czy ćwiczenia były wykonywane poprawnie. Ćwiczenia i moje wyniki poniżej na zdjęciu. Od razu wiadomo co poprawić. Opcji aplikacji jest trzy. O czym poniżej, ale najważniejsza możliwość w tej aplikacji to opieka fizjoterapeutki uroginekologicznej, która sprawdza wyniki, dostajesz raport i masz w aplikacji dostosowane ćwiczenia pod ciebie. 

Ten ostatni czynnik właśnie spowodowała, że Pelvifly kGoal różni się od innych urządzeń tego typu, bo wsparcie w ćwiczeniach zwłaszcza na początku jest ogromnie ważne.  Dlatego też  zdecydowałam się na wypróbowanie go. 

I tak zaczęłam regularnie  ćwiczyć. Od 4 tygodni jestem pod opieką fizjoterapeutki uroginekologicznej Pani Aleksandry  oraz urządzenia i aplikacji PelviFly kGoal. Mam pakiet CARE więc kontaktować mogę się z moją fizjoterapeutką mailowo zawsze wtedy gdy potrzebuję wsparcia, a ćwiczenia w aplikacji są dopierane indywidualnie do mnie. Oprócz pakietu CARE jest pakiet BASIC w aplikacji, który jest w pełni bezpłatny po zakupie urządzenia. Jest także pakiet SMART, który wspiera aplikacje -jest to zaawansowany algorytm, który dobiera ćwiczenia indywidualnie do potrzeb – np: satysfakcja seksualna, nietrzymanie moczu itp .

Dla Ciebie moja droga mam super promkę!! Na kod wpisany w koszyku “kosmetomama“, dostajesz 150 zł zniżki  na zakup urządzenia oraz po zakupie z tym kodem będziesz mogła wybrać jaki chce dodatkowy bonus! Czy będzie to voucher na wizytę u fizjoterapeuty, czy też miesiąc opieki w pakiecie CARE – czyli pakiet z opieką fizjoterapeutki w aplikacji.  Promocja trwa do piątku 31.07.2020 r. do końca dnia. Strona z wiadomościami o Pelvifly  tu wskakuj  KLIK 

Tak więc podsumowując co dała mi praca z urządzeniem po miesiącu pracy  ?

  • Mam zdecydowanie większą kontrolę nad mieśniani dna miednicy
  • Moje mięśnie mają większą wytrzymałość i szybkość ( co jest potwierdzone raportami )
  • Przykre wypadki zdarzają się rzadziej i jestem teraz w stanie większość z nich “zatrzymać mięśniami”
  • Regularnie ćwiczę bo aplikacja mi o tym przypomina oraz moja fizjoterapeutka.
  • Praca z Pelvifly to tylko 5 minut dziennie więc zawsze znajdę czas ( ćwiczę rano po przebudzeniu) 
  • Dalsze regularne ćwiczenia spowodują, że mięśnie zapamiętają i będą działały bez mojej świadomości. 

 Fizjoterapeutka uroginekologiczna , która się mną opiekuje- Pani Aleksandra udzieliła mi też wywiadu na pytania związanymi z praca mięśnie dna miednicy cały wywiad dostępny na moim blogu tutaj klik 

 


Wpis powstał we współpracy z firmą Pelvifly . Moją historie stworzyło zaś życie. 

 

(Visited 1 882 times, 1 visits today)
0 Pogadały
0

Napewno też to polubisz !