fbpx

Projekt mama. Piątek z blogiem ” Make one wish”. Ona i ciasteczka

Napisałam Ja : Ada | Kosmetomama

Zaczynamy cykl o mamach pisanych dla mam “Projekt mama” :) W każdy piątek będę przedstawiała nowe mamy i ich posty. Posty będą różne w zależności od mam, które będą je pisały, bo macierzyństwo ma wiele kolorów i ja zamierzam je wszystkie tu w tym cyklu przedstawić. Inspiracje, doświadczenia, trendy, radości i smutki, różne wpisy w zależności od autorek. Zapraszam do poznania mamy z bloga “Make one wish” Dziś jej teks i jej przepis na moim blogu.

make4Jestem szczęśliwą panią domu na 25 letni kredyt, żoną kochanego faceta i mamą wyczekanej córeczki. Z wykształcenia, powołania i zawodu – nauczyciel. Pracuję w przedszkolu. Choć uwielbiam swoją pracę, obecnie jestem na urlopie macierzyńskim i jest mi z tym nieziemsko dobrze. Make one wish to słodko-kwaśny blog o moim życiu. O walce z przeciwnościami losu, o wygranych marzeniach. O wyczekanym macierzyństwie. O sile miłości. O szukaniu szczęścia w codziennych chwilach. O pasji tworzenia. O radości z życia ale i o moich smutkach i troskach.”

Blog: Make one wish / Fanpage: Make one wish

PO RAZ SETNY ONA

Ok 2 idę spać z nadzieją, że zasnę bez problemu. Godzina 4, słyszę płacz. Wiem, że nie z głodu bo piła o 3, czyli godzinę temu. Idę. Biorę na ręce. Ocieram łzy, katar który powrócił, ślinę. Czuję małe łapki na szyi i główkę na ramieniu. Ledwo nogi mnie niosą bo dopiero zasnęłam przecież, ale lubię jak ten mały leniwiec mnie tak oplata w swej wdzięczności za ratunek ze szponów łóżeczka.

Wtaczamy się do małżeńskiego łoża. Pod kołdrą tata robi nam miejsce. Leżymy. Czekamy. Kędzior się uspokaja i obmyśla. Spać czy nie. Jednak nie. Lepiej się powiercić i mościć jak pies w budzie. Sto razy przeturlać w tą i z powrotem. Nogi na tatę, głowę na mamę. W poprzek lepiej niż wzdłuż. Nie. Chyba wygodniej było jednak na brzuchu. Z dupką w górze i rękami na plecach jak do zakładania kajdanek. „Baba baba” trzeba krzyczeć głośno. Może baba na drugim końcu ogrodu w swoim domku usłyszy i przyjdzie do nas o 4 nad ranem na bitwę na poduszki.

Siedzi między nami. Smoczek wyciąga i strzela nim o zęby. Z premedytacją, bo wie, że się z tego śmieję. Opowiada wskazując na szafę, okno, zdjęcia ślubne wiszące na ścianach. Nagle BAM. Rzuca się bez ostrzeżenia w tył. Dostaję z tej lokowanej główki w kość policzkową. Rozcieram policzek, ale loki przytulam z nadzieją, że zasną. Nie. Znów się kręci, wierci, mości. Oczy mi się kleją. Ledwo trzymam się jawy. Ale chce się jej trzymać, choć tak pragnę snu…

Chcę ten moment Jej zasypiania uchwycić. Gdy zmęczone oczka trze swoim ukochanym pajacykiem. Gdy oddech zwalnia. Gdy słychać jej ciche mruczenie i mlaskanie smoczka. Gdy wzdycha po cichutku. Gdy się poddaje i już nie wierci.

Zasypia około 5. Wiem, że góra do 8 pośpimy. Ale z drugiej strony próbuję zachować świadomość umysłu i nie odpływać. Muszę być szczera sama ze sobą. Przyłapuję się na tym, że mimo spoglądania na zegarek i kalkulacji ile zostało mi snu, uśmiecham się do siebie samej. Widzę, że i ja wiercę się tak by być bliżej Niej. By moja twarz była przy jej główce. By wąchać niemowlęcy zapach, całować miękkie loki, a palcem głaskać te dziurki w małej dłoni.

Dlaczego to robię? Celowo i świadomie oddalam sen, by delektować się tym małym, ciepłym ciałkiem spokojnie oddychającym i niewinnie śpiącym między nami? Bo czasami tak mam…

Czasami tak mam, że boję się, że to stracę. Nagle okaże się, że ciąża, poród i ten ponad rok razem, to jakiś sen lub żart i zaraz wszystko zniknie. Że Ona zniknie. Że coś się stanie. I ja na samą myśl o tym rozpadam się na milion kawałków, nie umiem oddychać i otacza mnie otchłań.

Bo choć w całym tym swoim macierzyństwie bywam zmęczona, zniecierpliwiona, zagubiona to doskonale wiem ile mam szczęścia. Ile mam cholernego szczęścia, że zaszłam w ciążę, że urodziłam zdrowe dziecko, że jesteśmy razem. Przypominam sobie, że ta mała śpiąca Majusia wcale nie była taka oczywista.

Bo pamiętam jak bardzo było ciężko gdy wydzieraliśmy tą ciążę z łap niepłodności. Bo pamiętam jak pusto, smutno i źle było w moim sercu gdy Jej nie było z nami. Pamiętam stres o jej zdrowie gdy stwierdzili hipotrofię i małowodzie. Bo mam świadomość ile małżeństw marzy o tym, by ktoś im w nocy popłakał w cichym domu i wiercił się w łóżku. Bo choć nie chcę o tym myśleć wiem, że nie wszystkim jest dane długo cieszyć się własnym dzieckiem.

Dlatego przypominam sobie walkę o Nią by każdego dnia, w zwykłych chwilach doceniać, że po prostu z nami jest.

make on wish

Przepis

CIASTECZKA OWSIANE Z ŻURAWINĄ

Ciasteczka owsiane to moje ulubione. Kiedyś robiłam je z innego przepisu, jednak nie smakowały mi aż tak jak te, którymi parę tygodni temu uprzejmie poczęstowała mnie Pani Karolina. Pięknie pachniały w całym domu, a smakowały tak, że nie można było skończyć na jednym. Oczywiście poprosiłam o przepis na te cuda i postanowiłam upiec je sama.

Ciasteczka zrobiłam razem z moimi siostrzenicami. Przepis jest prosty i szybki, a ja takie uwielbiam bo nie ma w nim czego spierniczyć Ciasteczka wyszły wspaniale i zniknęły w niecałe 2 dni.

Składniki:

-150 g masła (ja dałam całą kostkę 200g)

-1 szklanka mąki

-1 szklanka płatków owsianych

-pół szklanki cukru (ja dałam brązowy)

-pół szklanki żurawiny

-1/4 szklanki cukru pudru

-1 łyżeczka cukru wanilinowego

-1 płaska mała łyżeczka proszku do pieczenia

-1 jajko

 

Wszystkie składniki mieszamy razem wyrabiając ciasto. Następnie formujemy kulki i rozgniatamy je w dłoniach na płaski placek i układamy na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia. (mi z tych proporcji wyszły 2 blachy czyli ok 30 ciastek)

Wkładamy do piekarnika na 160 C na ok 15-20 minut.

make 1

make3

 

Pozdrawiam

Make one wish

 

*Wszystkie treści i zdjęcia we wpisach gościnnych przedstawione na moim blogu są zamieszczone za zgodą autorek.

Jeśli tak jak dotychczasowe przedstawione mamy chciałabyś umieścić na moim blogu wpis gościnny zapraszam do wysyłania maila na kosmetomama@gmail.com odnośnie ustalenia szczegółów wpisu.

(Visited 936 times, 1 visits today)
12 komentarzy
0

Napewno też to polubisz !